Witajcie,

dziś siadam do komputera by opowiedzieć Wam jak to wszystko wygląda z tej drugiej strony, ze strony bliskich osób oczekujących na Mamę i Maluszka oraz z mojej strony, jak po prostu wygląda to „od kuchni”.

Tak jak pewnie już nie raz doświadczyliście, są w życiu sytuacje, których nie da się zaplanować, są zupełnie poza naszym zasięgiem i jedyne co nam pozostaje to cierpliwość i nadzieja, że poradzimy sobie z zaskoczeniem, i mam tu na myśli np. poród naturalny:)

Idealnie byłoby wstać którejś soboty rano, wziąć prysznic, zjeść pyszne śniadanie, pojechać na zakupy i znaleźć wymarzone buty w galerii handlowej, później wrócić niezbyt pospiesznie do domu i stwierdzić, że to chyba „już” się zaczyna; bóle jakby częściej, skurcze jakby regularniej, wziąć kolejny prysznic i po prostu pojechać do szpitala i w godzinę urodzić, prawda? To byłoby piękne.

Niektóre Mamy czytając to na pewno się uśmiechają i pomyślą, co ona wie, nawet nie jest Matką i nie zdaje sobie sprawy z tego jak to wygląda…
Jeżeli tak myślicie, macie racje. Nie wiem. Szczerze, nie mam pojęcia co zniosłyście, co czułyście i jak to u Was było. Wiem natomiast, że nie były to łatwe chwile, pomimo największej nagrody i szczęścia, które ze sobą niosły. Chcę natomiast sprawić byście czuły się docenione, kochane i ważne. Chce by Wasze powroty do domu z burej, przepełnionej i często nieprzyjemnej sali były takie…

Radosne, ciepłe i pełne rodzinnego szczęścia. Chcę również opowiedzieć Wam jak to wygląda z mojej strony. Często pytacie mnie jak to jest, co Mamy mówią, jak wyglądają ich reakcje na to co przygotowałam.

Najpierw jest przywitanie i przedstawienie się, niczym święty Mikołaj z workiem gadżetów i dekoracji przekraczam próg (na prawdę czuję się wtedy jak jego pomocnik). Wszyscy są poruszeni i nikt nie zdaje sobie sprawy po co ja tu jestem, wiedzą, że coś tam przygotowałam, ale nikt tego nie analizuje. To o co proszę, czy to jest krzesło czy nożyczki – podają mi, ale myślami wszyscy są w szpitalu przy Mamie i Maluszku. Czasem śmieję się do siebie, że bywam niewidzialna 

Często wtedy prowadzimy ogólne rozmowy, pytam o poród, zagajam rozmowę np. o pięknym wózku, który stoi i czeka na nowego lokatora. Często słysze opowieści jak to już się nie mogą doczekać kiedy wezmą małego Aniołka na rączki, ALE najczęściej słyszę analizy do kogo Maleństwo jest podobne  To uwielbiam najbardziej. „Przecież to cały dziadek, nieeee gdzie tam cała Mama.”

Później jak dekoracja nabiera kształtu i pojawiają się pierwsze elementy personalizujące Mamę i Maluszka widzę łzy wzruszenia oraz ogromne poruszenie ze strony najbliższych. Sama wtedy bardzo się wzruszam i uwielbiam ten moment, bo wtedy tak na prawdę dociera do wszystkich że to już, że zaraz tu będą.

W przypadku tego powitania postawiłam w 100% na niebiański motyw oraz błękit, szarość i ponadczasową biel. Idealnym dopełnieniem nieba w pokoiku Wojtusia okazała się chmurka, która dzięku przymocowanemu sznureczkowi z tyłu perfekcyjnie umocowała się na półeczce. Takie i inne papierowe ręcznie wykonane dekoracje znajdziecie u wspaniałych „The Pink Pretzel„. W swoich aranżacjach najbardziej zależy mi na oryginalności. Nie chciałabym by przeglądając inspiracje w internecie każda była praktycznie identyczna. Chcę byście u mnie znajdowali jak najwięcej oryginalnych i niepowtarzalnych wzorów, jeżeli tego szukacie kieruję Was do nich.

Oprócz pięknej chmurki do dekoracji tego powitania wybrałam niepowtarzalny, ręcznie wykonany proporczyk również od The Pink Pretzel. Uwierzcie mi na słowo – to małe dzieło sztuki. Miss M zadbała o każdy detal  W ich ofercie znajdzieje całe mnóstwo wzorów i kolorów.

O drewnianych klockach Zuza Home pisałam Wam w poprzednim wpisie z pastelowego Baby Shower. Możecie użyć ich typowo do dekoracji pokoiku zamawiając np. IMIĘ dziecka, możecie zamówić takie klocki do zabawy dla waszego szkraba. Możecie tak jak ja wykorzystać je w formie banneru powitalnego dla Mamy po powrocie ze szpitala. Tym razem zaryzykowałam i „baner powitalny” ukryłam dzięki „ZUZA Home” w drewnianych klockach.

Oprócz dekoracji pokoiku Maluszka przygotowałam również upominki dla świeżo upieczonej Mamy i Maluszka. Jak widzicie na komodzie stała już gotowa metryczka z wszystkimi danymi narodzin. Fabryka małego dizajnu w ekspresowym tempie przygotuje dla Was takie cudo. Z całego serca polecam Wam kontankt z tą firmą. Otrzymałam bardzo dużo propozycji jak taka metryczka mogłaby wyglądać i to wszystko tego samego dnia – W NIEDZIELĘ <3.

Podczas tego powitania nie mogło również zabraknąć pierwszego zdjęcia Mamy i Maluszka tuż po porodzie. Idealna na tą okazję okazała się rameczka od Homidesign. Pokazywałam Wam niedawno taką rameczkę na zdjęcie USG. Tym razem w wersji bociana zachwyca równie bardzo. Wybrałam szarą kolorystykę, żeby przełamać zestawienie bieli i błękitu w pokoju powitanego Maluszka.

W takim dniu nie mogło również zabraknąć słodkości. Słodkości na powitanie zawsze są w dobrym tonie. Wraz z kwiatami tworzą duet idealny. Mogę Wam zdradzić, zauważyłam, że powitane Mamy zawsze doceniają taki gest, ponieważ mają czym przyjąć ewentualnych gości, którzy chcą zobaczyć Maluszka.

A kto zwykle czeka na Mamę i Maluszka?

Bliscy domownicy. Z reguły jak pewnie się domyślacie związane jest to z sytuacją mieszkalną. Wiadomo, że w takich chwilach i po ciężkich dniach w szpitalu jedyne o czym marzy Mama to sen i własne wygodne łóżko. Wojtuś i Jego Mama, którzy są głównymi bohaterami naszego uroczystego powitania mają ogromne szczęście, ponieważ czekali na nich Dziadkowie oraz Prababcia Maluszka. I to o niej chciałabym powiedzieć Wam kilka słów.

Największym szczęściem w życiu (jak mówi) to doczekać wnuków, poznać ich drugie połówki i cieszyć się zdrowiem swoim i swojej rodziny. Tutaj mamy do czynienia ze szczęściem nieopisanym. Doczekać prawnuka w takiej kondycji fizycznej to NAGRODA za całe dobro jakim wszystkich otacza i otaczała. Kobieta niezwykła. A skąd o tym wiem? Bo to moja ukochana BABCIA 

Gdy powitanie jest już gotowe, wszyscy odliczają każdą sekundę i zastanawiają się co powoduje, że Tatuś i Mamusia wraz z nowonarodzonym Maluszkiem się tak ociągają. Dla mnie to najzabawniejszy moment  Wspólnie jesteśmy w stanie wymienić minimum 10 powodów dla których JESZCZE TU ICH NIE MA <3.

Podczas oczekiwania na Wojtusia i Jego Mamę byłam tam razem z nimi, ponieważ chciałam podarować Nowym Rodzicom fotorelacje z tych pierwszych chwil w domu. Był to wspaniały czas i bogaty we wspomnienia. Np.na zdjęciu poniżej chciałabym pokazać Wam pluszaki, które kiedyś należały do Taty Wojtusia. Niesamowite, że po tylu latach bedą ozdobą w pokoju Jego Syna.

Kochani, ale i tak najpiekniejszy moment to ten GDY świeżo upieczeni rodzice przekraczają próg ze swoim Maluszkiem. To nowy cudowny etap w życiu i uwierzcie mi trzeba go celebrować. Nie namawiam Was do zapraszania gromady ludzi i robienia wydarzenia na Facebooku. Zróbcie to po swojemu, intymnie w ciszy i w swoim gronie, ale pamiętajcie tylko RAZ w życiu przekraczacie próg Waszego domu w tej nowej roli Rodzica.
I na tym moja rola się kończy. Wychodzę, żegnam Was wzruszona i życzę spokojnego snu w nocy dla Maluszka.

A później to Wy opowiedzcie mi jak wyglada to od kuchni 

Jeszcze krótkie podsumowanie dla Was:

METRYCZKA – Fabryka małego dizajnu
RAMKA NA PIERWSZE ZDJĘCIE – Homidesign
PROPORCZYK – The Pink Pretzel
CHMURKA – The Pink Pretzel
ROZETY DO DEKORACJI – PartyDeco
BANER KLOCKI – Zuza Home
CIASTO/TORCIK – Moja produkcja 
FOTORELACJA – Lena Kołodziejak

Skomentuj